Beauty w Polsce

Switch to desktop Register Login

Nos

Moja operacja nosa

Operacje plastyczne

Operacje plastyczne - Operacje plastyczne
Jak narodził się pomysł operacji nosa?
Zwalam to na geny. Nos odziedziczyłam po tatusiu. Wszystko było piękne do póki nie zaczął on pod koniec szkoły podstawowej, później w liceum, zwiększać swoje rozmiary i garbić się.

Ja malutka i chudziutka kobietka miałam wielki kawał garbatego nochala, brakowało jeszcze tylko brązowej brodawki i mogłabym zagrać jedną z ról w Jasiu i Małgosi, czyli miałam tzw. „syndrom Baby Jagi”. Jednym zdaniem: przesłaniał mi on cały świat, w przenośni i dosłownie.


Niejednokrotne próby zaakceptowania siebie z taki nosem nie dawały rezultatów. Po paru latach wahań postanowiłam, że poddam się operacji plastycznej, w końcu przyszedł dzień, że zdecydowałam się na nią na 100%.
Pierwszą „przeszkodą” były oczywiście pieniądze, które zbierałam kilka lat. Więc to nie było tak hop siup z dnia na dzień idę pod nóż. Jednak dobrze się stało, że nie mogłam zrobić jej od razu miałam dzięki temu dużo czasu na przygotowanie się psychicznie i zagłębienie się bardziej w temat.
Kolejną sprawą był wybór chirurga plastyka, który miałby mój nos operować. Po ponad rocznych poszukiwaniach i zrobionym „wywiadzie”, przede wszystkim za pomocą internetu, zdecydowałam poddać się operacji u dr I. Łątkowskiego w Polanicy Zdroju.

Co chciałam zmienić w nosie, jakie były moje oczekiwania?
Chciałam przede wszystkim zlikwidować garba, marzyłam o prostym profilu. Chciałam, aby twarz posępna i smutna nabrała harmonii i wysubtelniała.
Byłam przekonana, że jak zniknie mój kompleks to w końcu będę się mogła „normalnie” zachowywać i nie martwić się czy ktoś widzi mój profil czy nie, albo kontrolować każdą swoją minę- przez to nabrałabym pewności siebie.
Nie oczekiwałam, że po operacji stanę się super modelką, ale chciałam pozbyć się kompleksu, który mnie krępował fizycznie i psychicznie.

Czego się bałam?
Bałam się zbyt dużej zmiany i tego ze nie zaakceptuje swojego wyglądu, że zostanie zrobiony mi taki nos (np. zadarty), który kompletnie do mnie by nie pasował, do charakteru i reszty twarzy, że zostanę okaleczona czy oszpecona, że coś może wyjść nie tak. Dlatego starałam się wybrać jak najlepszego chirurga w moim przekonaniu. Bałam się także ze się nie obudzę po operacji, ale przeszło mi to szybko.
Wszystkie te obawy zamiast nasilać się w miarę zbliżania się terminu operacji odchodziły gdzieś na drugi plan i w dniu operacji byłam spokojna jak „baranek idący na rzeź”.
Miałam poczucie ze w końcu spełni się moje marzenie, i tak też było.

Komu powiedziałam o mojej operacji i jakie byłe reakcje?
O operacji powiedziałam mojej najbliższej rodzinie, czyli rodzicom i rodzeństwu.
Brat popukał się w głowę i z niedowierzaniem przyglądał się moim poczynaniom, ale później oczywiście pomagał w sprawach dotyczących samej operacji.
Siostra martwiła się: „a co, jeżeli coś pójdzie nie tak?”.
Wśród rodziców nie było sprzeciwów, bo to była w 100% moja decyzja i przeze mnie sfinansowana i zaplanowana. Wiedzieli, ze nos to mój duży kompleks i nie starali się mnie zbić z tropu. Skoro to miało mnie uszczęśliwić to dali mi wolną rękę.
Jednak trochę czułam, że wszyscy przejmowali się tym po cichu, chyba bardziej ode mnie.
O operacji poinformowałam oczywiście swoich przyjaciół, żeby wytłumaczyć im ponad miesięczną absencję. Z resztą chciałam się z nimi tym podzielić. Reakcje raczej pozytywne, bez wybijania mi czegokolwiek z głowy i traktowania mnie jak „próżną” istotę.
Znajomym nic nie powiedziałam, bo traktowałam swoją operację raczej jako intymną sprawę i nie widziałam powodu żeby się tym za bardzo przechwalać, z resztą nigdy nie mówiłam im, że nos to mój kompleks. Poza tym pewnie bałabym się „oceniania” przez z nich efektu pooperacyjnego, wolałam tego uniknąć.

Jak minęła operacja?
Operację wspominam bardzo dobrze, pobyt po operacji także. Mogłam bym określić tan czas mianem „ekstremalnych” wakacji, bo operację robiłam podczas wakacji.
Narkozę zniosłam bardzo dobrze, zero mdłości i innych rewelacji, jakbym spała 5 minut.
Po przebudzeniu ogarnęło mnie niezapomnianie uczucie radości. Cieszyłam się jak małe dziecko, gdy zobaczyłam na moim nosie gips, z niedowierzania musiałam dotknąć ręką, żeby się upewnić czy aby to nie sen.
Byłam troszkę osłabiona, ciało troszkę oklapnięte, ale napisałam sms-a do zainteresowanych, że „żyję, jestem już po i czuję się dobrze”, żeby się nie martwili i nie „zamęczali” mnie telefonami.
Pierwszy dzień po operacji to powtarzanie sobie w duchu „w końcu to zrobiłam”, „w końcu to zrobiła”- dziwne uczucie, bo oscylowało ono pomiędzy radością a lękiem, taka odrobina szaleństwa pooperacyjnego w mojej głowie, ale przeszło na drugi dzień.

Jak wyglądałam po op?
Wyglądałam jakbym swojemu „mężowi” wsypała do zupy 3 opakowania soli kuchennej.
Byłam popuchnięta i posiniaczona ponad normę- niestety taka moja uroda.
W rzeczywistości człowiek czuje się lepiej niż wygląda.
Na nosku miałam gips i był on przymocowany plastrami. Z takim czymś na twarzy trzeba było chodzić 10 dni.
Po 2 dniach cała opuchlizna wyszła i wtedy współlokatorka określiłam mnie mianem „Krecika” z powodu moich popuchniętych powiek, które były pokryte purpurowymi sińcami.
Po 4 dniach spędzonych w „zamknięciu” wyszłam na spacer. Nie wyglądałam jeszcze normalnie szczególnie z tymi żółto-czerwonymi siniakami i policzkami jak chomik i rzecz jasna z gipsem na twarzy, ale w miasteczku, którym się operowałam takich ludzi chodzących w gipsach jest dosyć dużo i ich określić mianem „atrakcji turystycznej”. Wyglądało się idiotycznie, ale miało się świadomość, ze nie jest się jedynym takim zjawiskiem w tym mieście. Niektórzy ukradkowo zerkali, inni wręcz przystawali i otwierali usta z zafascynowania (takich było mniej), a dzieci mówiły do swych „ślepych i głuchych” rodziców „tato popatrz! Pani ma plasterek na twarzy”.

Kiedy do ludzi?
Widoczna opuchlizna z twarzy i okolic nosa oraz sińce zeszły gdzieś po 3 tyg od operacji.
Wtedy mogłam pokazać się na ulicy. Niestety, ale sam nosek jeszcze jest popuchnięty i wstępne efekty można oglądać gdzieś po pół roku a niekiedy trzeba czekać do roku, żeby nosek wpasował się w buźkę idealnie- z resztą wiele tu zależy też od zakresu operacji i predyspozycji organizmu do opuchnięć oraz gojenia.

Co miałam robione?
Miałam operacje chrzęstno-kostną. Nos był łamany (osteotomia poczwórna), ścinany garb chrzęstno-kostny, zmniejszany i skracany, oraz przycięte zostały skrzydełka.

Czy bolało po operacji?
Bolało przez 2 dni na tyle, ze musiano mnie wspomagać Ketonalem. W nosie odczuwałam pulsujący ból, ale nie to najbardziej mi przeszkadzało, najbardziej dokuczał mi ból dziąseł, który pojawił się w wyniku skracania nosa- piłowania przegrody.
Poza tym przez te 2 dni miałam lekki stan podgorączkowy. Nie czułam się tragicznie- ogólnie mogę to porównać do osłabienia, jakie towarzyszy przeziębieniu.

Co się zmieniło po operacji?
Jestem pewniejsza siebie, czuję się wolna fizycznie tzn. w swoich ruchach i tym samym psychicznie, bo wiem ze nie muszę już kombinować jakby ukryć swego wielkiego garbatego nochala, bo go nie mam- przyznam ze musiałam się parę tygodni oswajać z ta myślą, że go już nie ma.
Mam normalny, proporcjonalny nosek, tzn. dopasowany do mojej drobnej sylwetki i twarzy. Wyglądam łagodniej i kobiecej, buźka wysubtelniała. Twarz zmieniła się z posępnej na pogodną. Nawet poprawiło mi się „pole widzenia”.
Już się nie krepuję, gdy ktoś widzi mój profil. Po prostu czuję się normalnie, tak jak zawsze chciałam. Zaakceptowałam w końcu swój wygląd, tym samy wzrosła samoocena. Podobam się sobie. Znajomi zauważyli ze jestem weselsza i mam w sobie więcej energii. Częściej słyszę ze ładnie wyglądam.
Z detali, wpływających na całość- wyeksponowały się bardziej moje ładne oczy, usta stały się
„mobilniejsze” i leżą tak jak należy, tzn. górna warga nie jest już ciągnięta w przód przez wydatny nos.

Jakie były reakcje po op?
Przyjaciele i rodzina, czyli Ci, co wiedzieli o operacji, zareagowali pozytywnie i cieszyli się moim szczęściem. Najbardziej przeraziły ich zdjęcia z 1 i 2 dni po zabiegu.
Efekt operacji, czyli sam „nowy” nos, nie jest zauważalny dla kogoś, kto nie wiedział o operacji, raczej ludzie dopatrują się czegoś innego, pytali zazwyczaj: „czy czasem nie schudłaś?”. Dopiero po dopasowaniu zdjęć przed i po widać jak zmiana był duża.
Nie jest mi przykro z tego powodu, ze ktoś tego nie zauważa wprost, ze to nos się zmienił, moim zdaniem świadczy to o tym, że operacja została bardzo dobrze wykonana.
Poza tym nie zależało mi żeby ktoś zauważył, nawet specjalnie poszłam po operacji do fryzjera, żeby najwyżej wykręcać się nową fryzurą.
Z reszta wiem, że ludzie tak bardzo nie zwracają uwagi na pojedyncze części ciała tylko patrzą na nas jako na całość, tylko ja mam teraz takie małe „zboczenie”, że przyglądam się czasami noskom innych ludzi np. w autobusie.

Podsumowując
Jestem bardzo zadowolona z operacji i nie żałuje tej decyzji. Wiem, że jeżeli wycofałabym się wtedy, „uciekła ze stołu” to ten temat powracałby nadal do mnie i dalej byłabym zakompleksiona.

Operacje plastyczne są dla ludzi, ale tutaj wiadomo trzeba też znać umiar. Dają one szansę na likwidację kompleksu, poprawę jakości życia i tym samym pozwolić sobie na życie pełną piersią, ale osoby, które chcą podjąć się operacji muszę być pewne czy spodziewany efekt jest efektem realnym i możliwym do osiągnięcia i czy na pewno chcą tej operacji w 100%. Czy są w stanie podjąć to ryzyko? Co chcą osiągnąć dzięki operacji? Czy czasem ich oczekiwania nie przerosną efektu operacji?

Prawdziwa historia zostala umieszczona za zgoda autora.

© Beauty w Polsce 2005 - 2017 . Powered by Grafic Art

Top Desktop version