Jedna z forumowiczek napisała w "życiu po 40tce"
"U mnie na pierwszym miejscu jest zdrowie,potem pieniądze. Czyli gdy bym miala byc biedna ale zdrowa az do smierci,to wybieram biede,bo zawsze miala bym nadzieje ze jak mam zdrowie to jakos to bedzie. Wszedze mogę iść o wlasnych nogach,uzbierac pieniadze i poleciec do cieplego kraju,mieszkac w szalasie,jesc banany...
Nic po pieniadzach jak czlowiek jest schorowany.
Ja mogla bym miec bogatego faceta którego bym nie kochala,tylko zebym nie musiala z nim do łózka chodzić,chyba ze byl by zajebi...pociągający,przystojny,bo u mnie sex nie idzie w parze z uczuciem.
Nie mogla bym byc z kimś od kogo mnie odrzuca,a musiala bym z nim sypiać nawet jak by mial miliony
Dzieci moje maja być szczęsliwe,a jak to szczęscie osiągną, to dla mnie nie jest istotne,bo jak oni bedą,to i ja bede.
Inaczej czlowiek patrzy na pieniadze jak caly czas zyje na jakimś takim zwyklym poziomie. Ma normalną prace,zbiera na auto,zbiera na urlop,zbiera na buty.....i tak sobie ludzie żyją,a jeszcze do tego jak sie kochają,to jest super. Gorzej jak zylo sie na wyzszym poziomie i nagle dup,spadlo sie do klasy nizszej. Milość przechodzi,szacunek znika,zero seksu,pojawiają sie zgrzyty,kłótnie i to jest lipa.
Jak konczą sie pieniadze,konczy sie i milość,zgoda,zrozumienie i nikt mi tego nie przegada"
i nie wiem czy to faktycznie nie daje do przemyślenia, dziewczyny...