ulozysz sobie, zobaczysz, tylko sie nie spiesz. pozyj troszke sama ze soba. przemysl czego chcesz od zwiazku. nie pakuj sie od razu z marszu w nastepny bo to przepis na porazke. trzeba sie zdystansowac. odnalezdz siebie.
dasz rade, choc wiem ze takie zmiany sa ciezkie. nawet jesli zwiazek jest do kitu ciezko go przerwac, przyzwyczajenie ma ogromna sile. czlowiek staje sie bezwolny i bojazliwy.
ja jestem w podobnej sytuacji, postanowilam odejsc ale na moich barkach dwoje dzieci, byloby o wiele latwiej bez nich (wyrzuty sumienia w stosunku do nich czesto mnie spowalniaja).
poki co staram sie byc spokojna, niczego nie planuje. zobacze jak bedzie.
jakbys miala dolek to wal do mnie.
poki co sprobuj sie wyluzowac i przebywaj w gronie znajomych. to wazne miec ludzi wokol siebie. w zwiazku czesto o nich zapominamy a pozniej zostaje sie samemu. rodzina sie nie przejmuj. oni sie poprostu martwia. chcieliby zebys byla szczesliwa w tym malzestwie, zebys nie przechodzila zawodu. pogodza sie z tym tak szybko jak szybko zobacza ze zyjesz pelnia zycia.
ja tez uslyszalam od mojej mamy ; ze sa dzieci i trzeba malzestwo ratowac i wbrew pozorom to wlasnie robie, to jest wake up call dla mojego meza, zobaczymy czy sie obudzi.